Tak oto rozpoczęliśmy nowy sezon geocachingu. Jeśli jeszcze ktoś nie połknął tego bakcyla, to jeszcze nie jest za późno :) W skrócie to wygląda tak, że przy pomocy GPS szuka się ukrytego skarbu. W tym przypadku skarbem była przygoda i super widoki. Strzałka pokazuje lokalizację skrzynki. Nie wszyscy dali radę tam wejść, dwa psy i jeden człowiek zostali 20 metrów poniżej. Oficjalna wersja jest taka, że chcieli podziwiać widoki. Niech im będzie.
Nachylenie terenu było takie, że wchodzić musieliśmy trzymając się wrzosów, dzikich jagód i ostrych kamieni. Na pewno będziemy to pamiętać jeszcze długo. Po tym doświadczeniu wejście na najwyższy szczyt Gór Wicklow (925 metrów) to była kaszka z mleczkiem. Arek, Przemek, dzięki za fajnie spędzony najdłuższy dzień w roku!
Góry Wicklow pokazały się nam od najlepszej strony. W drodze na szczyt Lugnaquilla mijaliśmy zbocza pokryte polodowcowymi głazami, brodziliśmy w podmokłych torfowiskach, wyciągaliśmy nogi i psy ze zdradzieckich dziur, przekraczaliśmy strumienie gdzie napełnialiśmy wodą bukłaki, opędzaliśmy się od milionów muszek i przywoływaliśmy psy, które ganiały owce. W ciągu całego dnia spotkaliśmy w górze tyle samo saren ile ludzi. To był wspaniały dzień.
Oj tak, to był dzień pełen przygód. Moje nogi dziś rano nie były zadowolone, ale warto było :-)
OdpowiedzUsuńMogłem odpoczywać cały dzień i z tego skorzystałem :)
UsuńJa mam takie zakwasy jakich nie pamietam ... dla mnie podejscie na Lugnaquilla bylo trudniejsze niz na Carrantuohill swego czasu. Ale wycieczka zostanie w pamieci for sure!
OdpowiedzUsuńOh yeah!
UsuńZaiste, wspaniały to był dzień!
OdpowiedzUsuńKocham takie "najdłuższe dni"
I jeszcze ta rudo biała psina śpiąca w trawie, i te ręce jak rozłożone skrzydła, i to źródło, i te owce, i ta płowa zwierzyna, i ci co w góry się wyprawili..., ech cudo, cudo...
Wspaniała przygoda, cudne psy i zapierające dech w piersiach widoki....aj Piotrek, ale Ci zazdraszaczam... If you only knew!! :o)
OdpowiedzUsuńPies wysokogórski? No, przesadziłam, jakie wysoko. Podziwiam (widoki ;)) ale wdrapywania akurat teraz nie zazdroszczę. Pieski urocze i przeszczęśliwe. Kłusowników nie było? Pierwszy raz spotykam się z ludzko-psią wyprawą górską. Ciekawe, ciekawe.
OdpowiedzUsuń...opowiadasz z taaaakim zachwytem;-)...widać go też na zdjęciach;-)...pięknie jest!
OdpowiedzUsuńbylem tam dzisiaj.piekne widoki
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Uwielbiam piesze wędrówki po górach.
OdpowiedzUsuń