27.02.2014

21.02.2014

Benedictines are back in Fore Abbey (Westmeath)

Benectines monks are back in Ireland. After 473 years they came from Oklahoma to small abbey in County Westemeth. I had a big pleasure to be their guide on early medieval sites in Ireland. 

Benectines monks always stay in their monasteries. But in this case Prior Dom Mark Kirby made an exception and two of new monks were allowed to make a tour with experienced tour guide from Pendragon Tours. The first place we visited was Fore Abbey in Co. Westmeath. 



Ruins of the old abbey are open for visitors but I wanted to show more. Called few days before to make sure that somebody will welcome us. Joan opened her small coffee shop, gave us the keys to secret doors and serve up a nice cup of coffee and home baked cakes. 




Having a "magic" key I opened some doors to show my monks 15th centuries cells. In this time benedictine monks had a meals here, they sleep and read. There was about 300 monks in Fore Abbey!
 



Brother Finnian opens door to Hermit's Cell. 



This cell was occupied for 700 years. The last monk passed away in 1616 here. 




Our next stop is Kells Heritage Town. Miss Carpenter is our guide here. She tells us the story about St. Columban. We are in 8th century now. Brother Elijah signs to the visitor's book as 
"Benedictines from Silverstream".



There are some High Celtic Crosses in Kells. Adam and Eve, Kain and Abel. The same old story.




The Irish Round Tower built 1000 years ago. One of the brothers tries to climb to the entrance. Vikings were here! And Book of Kells survived! 




Slane Hill. In 433 AD St. Patrick set a Paschal fire here. My monks go around the hill in silence.








The last stop in Monasterboice and two most beautifull Celtic Crosses in Ireland. Nobody here, just heritage, silence and monks.








17.02.2014

Drombeg Stone Circle (Cork)

Kamiennych kręgów w Irlandii nie brakuje, a zwłaszcza w południowym hrabstwie Cork. Kamienie ustawione w krąg zaczęły pojawiać się w czasach przedchrześcijańskich w różnych rejonach świata. Z jakichś powodów ludzie budowali kręgi z pionowo ustawionych kamieni.



Kamienny krąg Drombeg zbudowano w taki sposób, aby zachodzące słońce w najkrótszym dniu w roku oświetliło jedyny poziomo ułożony kamień - ołtarz przeznaczony dla boskiego Słońca. Słońcu oddawano w ten sposób cześć - słońce oświetlało cały świat, ogrzewało ludzi, rozganiało mrok najdłuższej nocy. Dla tamtych ludzi Słońce było najważniejszym bogiem.



Drombeg Stone Circle jest też nazywany Ołtarzem Druida. To bardzo popularny irlandzki kamienny krąg. Droga do kręgu jest słabo oznaczona, wąska, a parking jest niewielki. Mimo wczesnej pory i marnej pogody jest tu już sporo ludzi.



Krąg Drombeg zbudowano z lokalnego piaskowca, z oryginalnych 17 kamieni pozostało do dziś 13. Kształty kamieni są różne, niektórzy dopatrują się w nich symboli męskich i żeńskich. Archeolodzy dokopali się tu szczątków zarówno mężczyzn, kobiet jak i dzieci z epoki brązu.



Krążę wokół kamiennego kręgu i natykam się na prostokątny basen wypełniony deszczówką. Najwyraźniej znajduje się tu celowo, wyjaśnienia szukam na tablicy informacyjnej. Okazuje się, że była to starożytna kuchnia (po irlandzku: fulacht fiadh) - do basenu z wodą wrzucano rozgrzane kamienie, które doprowadzały wodę do wrzenia umożliwiając ludziom przyrządzenie mięsnego posiłku.



Prace i doświadczenia wykonane przez archeologów w 1957 roku wykazały, że wrzucenie rozgrzanych w ogniu kamieni do basenu z 320 litrami wody w 
fulacht fiadh potrafiły ją zagotować w zaledwie 18 minut! Woda pozostawała gorąca przez 3 godziny, co pozwalało przygotować posiłek. 



Spoglądam wokół na wzgórza hrabstwa Cork i widzę pastwiska, łąki i pojedyncze domy. W promieniu wzroku żadnego miasta, ani nawet wioski. A 3000 lat temu Drombeg był tu centralnym miejscem, gdzie celebrowano odwieczny cykl boskiego Słońca, grzebano najważniejszych członków lokalnej społeczności i gotowano dla wszystkich posiłki. A teraz to tylko kilka kamieni...



Więcej o fulacht fiadh w książce Tomasza Borkowskiego, polskiego archeologa w Irlandii, którą kiedyś Wam polecałem: Irlandia Jones poszukiwany

Więcej o magicznych wschodach słońca w prehistorycznej Irlandii: Trzy tysiące lat przed Wigilią

14.02.2014

Yellow Lady from Achill Island (Mayo)

Wjazd do Valley House na wyspie Achill jest nieoznakowany. Jedynym sygnałem, że na tym dalekim krańcu wyspy jest coś więcej niż bagna i pastwiska są beczki po Guinnessie ustawione przy otwartej bramie. W kompletnych ciemnościach beczki wyłaniają się w światłach reflektorów. Za bramą jedziemy jeszcze około pół kilometra po wybojach w stronę ciemnej grupy drzew. Czy to na pewno tu?



Myśliwską posiadłością habiego Cavan zajmowała się jego żona, Agnes MacDonnell ponieważ małżonek spędzał większość czasu w Londynie. Nieobecność męża uczyniła z Agnes silną kobietę, która umiała sobie poradzić w każdych warunkach i mogła dobierać sobie kochanków kiedy chciała pod warunkiem że tu 
najpierw z dalekich stron zawitali.  



Któregoś dnia na wyspie pojawił się przystojny James Lynchehaun i hrabina zupełnie straciła dla niego głowę. Romans był burzliwy i trwał krótko. Zazdrosny i porywczy kochanek zamknął hrabinę w stajni i podpalił. Agnes z pożaru wyszła z życiem, ale musiała potem nosić protezę nosa i welon zakrywający niewidzące oko i poparzenia twarzy. Za 
Lynchehaunem wysłano listy gończe ale mimo schwytania dożył 77 lat. Agnes ponownie wprowadziła się do spalonego Valley House, gdzie żyła do śmierci w 1923 roku. Została zapamiętana jako Yellow Lady.



Wydarzenia te zostały opisane w ksiażce James'a Carney'a "The Playboy and The Yellow Lady", a irlandzki dramaturg J.M. Synge uczynił 
Lynchehaun'a bohaterem sztuki "The Playboy of the Western World" (Playboy zachodniego świata).



Miejsce to znalazłem podczas któregoś pobytu na wyspie Achill, właścicielka pensjonatu Bervie opowiedziała mi tę historię. Postanowiłem tam przenocować i zabawić się w tamtejszym pubie.



Valley House został wyremontowany i obecnie jest hostelem z historią i niesamowitym pubem, gdzie latem muzyka gra prawie do rana. Właściciel Valley House - Sean Gallagher opowiada mi dalszą historię tego miejsca. Dowiaduję się od niego, że tu w 1998 roku nakręcono film o romansie Agnes i Jamesa. Film ma tytuł "Love and Rage" (Miłość i wściekłość). Autorem zdjęć był Sławomir Idziak (Sean wspomina - Slavek siedział tu gdzie ty teraz) a wrednego 
Lynchehauna zagrał Daniel Craig. Film w całości nakręcono na wyspie Achill.



Wnętrza Valley House nie przypominają zwykłego hostelu, jest tu bardzo klimatycznie, XIX wiecznie i trochę strasznie. Studentów tu nie brakuje, a w pubie jest tłoczno i muzykalnie. Jeśli pamiętacie Kasię Szklarz, to tu właśnie miałem przyjemność przygrywać z nią na naszych instrumentach z lokalnymi i przyjezdnymi grajkami.



Noc jest krótka i przebiega bez zakłoceń, żadna Żółta Dama nie pojawia się aby straszyć. Rano śniadanie kontynentalne w wielkiej jadalni z olbrzymimi lustrami i biblioteką pełną starych tomów i jedziemy w dalszą drogę.



Przy bramie stoją te same beczki co wieczorem, ale patrzę na nie innym okiem. Następnym razem nie będę błądził po nocy :)



A przed nami swojski krajobraz Achill, góry, ocean i owce na drodze. Jedziemy na poszukiwanie chałupy Heinricha Bölla.

13.02.2014

New season Around Ireland just begin

Po zimowej przerwie zaczynam nowy sezon wycieczkowy. Jeżeli ktoś chce się dołączyć do jednej z dwudniowych wycieczek z Pendragon Tours na Achill Island lub na wyspę Inishmore (z noclegiem w B&B) to proszę się zgłaszać bezpośrednio do mnie. Wycieczki organizuję jak zwykle - kameralnie, z ogniskiem na plaży, zachodem słońca w oceanie, muzyką na żywo w jednym z tradycyjnych pubów i zestawem zdjęć na pamiątkę. Termin: marzec - kwiecień, zostały tylko dwa miejsca wolne.


Przełęcz Conor Pass, w tle Mount Brandon, półwysep Dingle

3.02.2014

In Skibbereen (Cork)

Skibbereen w zachodnim Cork to malownicza mała mieścina. Z Dublina dość daleko więc taki wypad trzeba sobie dobrze zaplanować i zostać tam kilka dni. A najlepiej tydzień.



Po sezonie miasteczko jest trochę wyludnione, widać kilka sklepów do wynajęcia i dużo irlandzkich nazw. W końcu to Irlandia :)



Przy głównym skrzyżowaniu miasteczka kolorowe kamienice, kwietniki, deszcz i przytulne puby.



Niby ciemne bramy, ale za nimi coś zawsze jest. Kwiaty, kolory, drugi plan.  




Każdego ranka widziałem człowieka w krawacie siedzącego przy pomniku ofiar Wielkiego Głodu. Siedział tam nieruchomo jakby był częścią Skibbereen. Za trzecim razem dosiadłem się. Przedstawiliśmy się sobie i zaczęliśmy rozmawiać. To było bardzo ciekawe i pouczające spotkanie.



Jeśli ktoś czytał "Bar McCarthy'ego" to z pewnością rozpozna, że tu mieszka sporo członków jego rodziny.



Tuż przy przystanku autobusowym do Cork weszliśmy do baru Eldon. Jak się wkrótce okazało - wybraliśmy ciekawe miejsce. 




Tu był kiedyś hotel o tej samej nazwie. Ulubione miejsce Michaela Collinsa, bohatera narodowego Irlandii. Collins założył IRA, doprowadził do pokoju między Irlandią i Anglią a potem przez tą samą IRA został tu niedaleko zamordowany w zasadzce. Tragiczna postać. Film z polskimi napisami o Collinsie TUTAJ. W środku nad stolikami fragmenty listów między Collinsem a jego ukochaną Kitty. Dziesiątki starych zdjęć. A obsługuje nas Polka.



Kelnerka mówi - "aaa, z Dublina przyjechaliście. Tam jest inaczej, no nie?". Ja bym powiedział, że to w 
Skibbereen jest inaczej... Życie tam zwalnia, jest czas na wszystko.

Polskich akcentów w Skibbereen jest więcej. To dobra baza wypadowa do malowniczych atrakcji zachodniego Cork. Polecam wycieczki z Pendragon Tours czyli ze mną :)